czwartek, 20 lipca 2017

Lody arbuzowe robi się tak: kupuje się ósemkę arbuza. W domu, celem szybkiego schłodzenia, wkłada się ją do zamrażarki. Zapomina się o tym.
Następnego dnia rąbie się rzeczony zamarznięty na kość owoc na kawałki, kawałki umieszcza w miskach, prószy solą, skrobie łyżką. Pychotka. A ile spokoju, póki bachory zajęte skrobaniem...
Bebunio nie przedostał się przez sito eliminacji do szkoły muzycznej. Odetchnęłam z ulgą. Zapiszę go do ogniska muzycznego albo wykupię lekcje grania raz w tygodniu, i chyba na razie wystarczy. Jest za stary albo za młody na rozpoczynanie czteroletniej nauki - za trzy lata skończy podstawówkę i zamierzam go wysłać do średniej szkoły z internatem. Mańka też. Dlaczego? Bo z naszego miłego zadupia jest do miasteczka tylko jeden autobus, i tylko  jednym można wrócić. To znaczy tak było ostatnio, co nie znaczy, że tak będzie i będzie. A do miasteczka mamy 14 km, trochę za daleko na rower.
Jeju, piszę głupoty. To lato jest jakieś dziwne, nie umiem się nim cieszyć. Ciężka pogoda, ciężko mi. Czekam na jesień.