piątek, 29 maja 2015

Bebunio raz jeszcze

Przypomniało mi się wypełnianie szpitalnej ankiety.
Bo teraz leczenie to przede wszystkim wypełnianie dziesiątek dokumentów, a kontakt lekarza z pacjentem to tylko jeden, najmniej czasochłonny element.
Więc przy przyjmowaniu na oddział plik kart, dokumentów, druków, oświadczeń.
Między innymi ankieta personalna, którą pani pielęgniarka wypełnia machinalnie, bo przecież za nami jeszcze trójka dzieci:
wiek - taki i taki, stan zdrowia ogólnie - dobry, uczuleń - nie ma, chorób przewlekłych - nie ma, rodzeństwo... rodzice... warunki mieszkaniowe - dobre...
- Powiedziałbym, że nawet bardzo dobre - włącza się Bebunio.
- Dzięki, synu - mruknęłam.
Fajny ten mój syn :)

czwartek, 28 maja 2015

prezent na Dzień Matki

Mogłabym długo pisać o pięknych laurkach, o prezentach (własnoręcznie wykonane zakładki do książek), o tym, jak dzieci chcą mi dać odczuć, że pamiętają, że wiedzą, że świętują ten dzień.
Najpiękniejszy prezent w tym roku dostałam od młodszego syna. Ma osiem lat. Miał operację na stopy, które urosły mu krzywo.
Szpital dziecięcy znajduje się w mieście wojewódzkim, daleko od mojego końca świata. Kiedy dojechałam tam w tym dniu, kiedy wbiegłam na salę, okazało się, że już pojechał na blok operacyjny. Była ósma rano.
Pobiegłam na blok, z szóstego piętra na parter. Zdążyłam go zobaczyć, jak jechał na łóżku, przykryty zieloną jednorazówką. Krzyknęłam: "Buuuunio!", i wiozące go pielęgniarki cofnęły łóżko, żeby mój syn mógł do mnie pomachać.
Cudowne są pielęgniarki w tym szpitalu.
Potem czekałam, czekałam, czekałam.
W końcu przyszła pani i powiedziała, że możemy już po moje dziecko iść, budzi się.
Dziecko półprzytomne po narkozie.
Pogłaskałam tego mojego syna, powiedziałam, że jestem, że jedziemy na salę, odpocząć. A on, półśpiący, tak się cudownie uśmiechnął. Nie musiałam już nic mówić, wystarczyło, że głaszczę go po ramieniu, a on to czuje - i jest spokojny, bezpieczny.
Tak, jakbym mogła wszystko... Nie mogę, bo jestem tylko zwykłą, ot, kobietą.
Ale głaszczę go po ramieniu i to już jest cały świat.
Cudzie ty mój, synu!

poniedziałek, 25 maja 2015

Nowo wybrany prezydent deklaruje, że drzwi pałacu prezydenckiego będą zawsze otwarte dla obywateli.
- Świetnie - ucieszyła się Babcia. - Już nie będę miała problemu ze znalezieniem toalety na Krakowskim Przedmieściu.

sobota, 23 maja 2015

Pewnego pięknego dnia Dziadzisław zapragnął nabyć na targu prosiaczki. Na targ w celu zakupu prosiaczków - żywych - jeździ się rano, im wcześniej, tym lepiej.
Dziadzisławowi zrobiło się żal mojego porannego snu; nie chcąc go przerywać pojechał na targ samodzielnie, moim samochodem. Prosiaczki przywiózł w bagażniku. Nic to, że zrobiły siku na wyściółkę bagażnika. Wyrzuciłam ją.
Wyprawa Dziadzisława okazała się brzemienna w liczniejsze skutki: spalił mi sprzęgło. O czym przekonałam się wracając z miasteczka z zakupami, podjeżdżając pod szkołę, gdzie czekali już zniecierpliwieni synowie.
- Nie mogłaś jechać szybciej?
No, właśnie o to chodzi, że nie mogłam. Za nic nie mogłam przyspieszyć, do prędkości 70km/h rozpędzałam się przez pięć kilometrów. A kiedy stanęłam pod szkołą, nie mogłam już ruszyć. Amen.

Dzięki czemu przekonałam się, że jestem zaopiekowana kompleksowo: wykonałam jeden telefon - a już podjeżdża jeden rycerz, żeby mnie zaholować do domu, a drugi, żeby podrzucić linkę, bo żadne z nas nie miało przy sobie.
A potem, bo czas mam gorący i bez samochodu jak bez ręki, okazało się, że mam na podorędziu jeszcze parę życzliwych księżniczek, które przyjechały po mnie, zawiozły tam, gdzie trzeba, i odstawiły do domu.
Choć wcale nie miały po drodze.

Fajnie jest mieszkać w bajce :)

środa, 20 maja 2015

Bebunio:
- A ty, mamo, na kogo będziesz teraz głosować? Na Komorowskiego czy na Dudę? Bo mama Zosi, wiesz, ta co teraz została sołtysem, to będzie głosować na Dudę, i Zosia przyniosła do szkoły takie specjalne reklamowe długopisy, które dostała od mamy, ale miała ich tylko cztery i rozdała dziewczynom, i chciałem ten długopis tylko obejrzeć, więc wziąłem od Kingi, a ten Kacper skarżypyta już od razu wrzeszczy na całą klasę: "popsułeś, popsułeś", a mnie się tylko taka jedna część od tego długopisu niechcący zdjęła i to nieprawda, że popsułem, bo na następnej przerwie udało mi się ją założyć z powrotem i Kinga powiedziała, że prawie nic nie widać, a na Kacpra jestem teraz bardzo zły i chyba już go nie lubię.
Oraz dowiedziałam się - choć dosłownie nie powtórzę - że dziecko trzeba przytulać i kochać. Nawet takie ośmio- czy nawet dziewięcioletnie. Bo dziecko nieprzytulane jest niedobre dla innych dzieci i może nawet je bić.
- Jak Szymon, mamo. On bije prawie bez powodu. Ale jak jestem u niego w domu, to jest nawet fajny, lubię go. Myślę, że po prostu jego mama za mało go przytula, dlatego taki jest.

czwartek, 14 maja 2015

Wydarzyło się tyle rzeczy! O ile rzeczy mogą się wydarzać.
Na przykład kupiłam sobie sukienkę. Sukienka jest z miękkiej, milusiej dzianiny, a dzianin nie mogę szyć na mojej maszynie. Więc muszę kupować.
Sukienkę przywdziałam w niedzielę, kiedy zgarnęłam towarzystwo do teatru, na rodzinną niedzielę. Teatr bardziej muzyczno-taneczny niż inny i myślałam, siedząc sobie z boku i patrząc bardziej na zaproszoną przeze mnie widownię niż na scenę, że moi mężczyźni, którzy razem mają już dziewiętnaście lat, po spektaklu zjedzą mnie żywcem.
A oni byli zachwyceni.
Brawo bili tak, że ich ręce bolały.
- Koniecznie, koniecznie musimy tu jeszcze przyjechać! Obiecaj, mamo!
Zmarzłam w sukience. Sukienka jest na lato, nie na zimny maj.

Prezydent podpisał przedwyborczą ustawę zezwalającą rolnikom na sprzedaż własnych produktów przy uproszczonej procedurze podatkowej:
Jako rolnik, w którym żyłka przedsiębiorczości jeszcze jako tako się trzyma, zapragnęłam posprzedawać nieco własnych produktów. Gdyby ktoś był zainteresowany pierwszorzędnym dżemem z truskawek albo węgierek,  albo ogórkami kiszonymi, albo sokiem z malin czy miodkiem z mlecza...
W tym celu udałam się do powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej doinformować się o szczegóły wymogów produkcji.
Pani najpierw wyrzuciła mnie za drzwi, gdyż z inną panią była akurat w trakcie śniadania.
Po dwudziestu minutach zgodziła się łaskawie wysłuchać, czym zamierzam zawrócić jej głowę.
Oczywiście muszę napisać receptury produktów - do weryfikacji Sanepidu- oraz zaprojektować linię technologiczną uwzględniającą wymogi Sanepidu. 
Wykluczone, ażebym miała robić dżem w kuchni, w której gotuję zupę dla dzieci.
Nawet, gdyby to było tylko dwadzieścia słoików rocznie.
A etykiety? Niech no ja się najpierw dowiem o etykietowaniu słoików. A potem przyjdę.
A twarogi, jaja? To musiałoby być pod kontrolą weterynarza.
Aha. Dziękuję.
Już się nahandlowałam.

A potem byłam jeszcze tu, i tam, i w ogóle. 
Pieliłam grządki. Z pobliskich olszynek dobiegło mnie poszczekiwanie małego pieska. Rozejrzałam się. Na gałęzi siedział szpak i "ćwierkał" naśladując szczekanie psa.
Pieliłam grządki. Nieopodal ogrodu, na drodze, zatrzymał się wujt swoją śliczną bryką.
- Pojedź ze mną do miasta, bo mi się samemu nie chce.
- No, ale jak to? A po co jedziesz? I w ogóle nie ubrana jestem i nie umyta, i z pazurkami w ręku...
- Bardzo dobrze, chodź, buraki poczekają.
Poczekały. Dziwne. A ja jeździłam po mieście w stroju polowym i z pazurkami w ręku.
Pieliłam grządki, aż tu nagle listonosz przyniósł mi zaproszenie na ślub kuzyna. Jeju, kiedy ten Misiek tak wyrósł - taki chłopczyk, chłopczyk, a tu nagle ślub.
Teraz pieląc grządki rozmyślam: jechać, czy nie jechać.
Pielenie trwa bardzo długo. Między innymi dlatego, że ciągle mi ktoś przeszkadza...

środa, 6 maja 2015

- Co oglądasz, mamo?
- Debatę wyborczą. Pooglądasz ze mną?
- Trochę mogę. - Bebunio sadowi się obok mnie, jest mięciutki,ciepły i przytulny. - Ci panowie to kandydaci na prezydenta?
 - Tak. Co myślisz: ten byłby dobrym prezydentem?
 - Trudno powiedzieć. A ty jak uważasz?
 - Nie jest najgorszy: ma ładną koszulę, krawat, uczesał się...
 - Oj, mamo, jak ty będziesz brać pod uwagę tylko ubranie, to raczej dobrze nie wybierzesz...
I poszedł, zdegustowany.
Cudzik mój :)

wtorek, 5 maja 2015

Tak się porobiło, że nie mogę wstawić komentarza tam, gdzie bym chciała wstawić, a nawet odpowiedzieć nie mogę na te u mnie :(
Nie wiem, czy to wina programu antywirusowego, czy pogody. A może decydującą rolę gra tutaj nowy zapach mojego żelu pod prysznic. Nie wiem.
W każdym bądź razie z kwiatów mlecza robimy "miodek". Świetnie zastępuje apteczne syropy przeciwkaszlowe, syny przy przeziębieniu dodają go do ciepłego mleka.
Robię go tak: 300 kwiatów mlecza rozkładam na godzinę na białym obrusie, żeby niechciani mieszkańcy mogli sobie pójść. Najczęściej są to takie czarne muszki. Jak już sobie pójdą, wrzucam kwiaty do gara i zalewam 1,5 litra wody. Zagotowuję, pogotuję chwilę, odstawiam na dobę.
Następnego dnia dokładnie odciskam "kompocik", dodaję sok z dwóch cytryn i kilo cukru. Gotuję, od momentu zagotowania, z godzinkę - dłużej mi się nie chce - i zamykam w małych słoiczkach. I już.
Babcia nastawia też winko z kwiatów mlecza - ma cuuudowny smak i doskonale wyciąga człowieka z przeziębień.

sobota, 2 maja 2015

No i zdradził mnie.
Zostawił, zła jego mać.
I smutno mi, ale co mogę zrobić. Kocham go przecież i przede wszystkim chodzi mi o to, żeby był szczęśliwy.  Nawet, jeśli to znaczy, że ja jestem szczęśliwa trochę mniej.
Bebunio. Mówił, że nie pojedzie do ojca, że już go nie lubi, że ma do niego żal.
Ojciec przyjechał. Samochód ojcowego kuzyna zaparkował na podwórku. Bebunio do mnie z teatralną paniką: "co ja mam zrobić, co ja mam zrobić, muszę się gdzieś ukryć".
- Ogarnij się i idź się przywitać.
Poszedł jak na ścięcie.
Nie minęło dziesięć minut - wraca, rozpromieniony, w nowej bluzie z lumpeksu z herbami jakiegoś Manchesteru United czy innego Liverpoolu:
- Mamo, jednak mnie spakuj, tata obiecał, ze zabierze mnie na pizzę i na lody, i kupi mi chipsy.
Tak mu niewiele trzeba: pizzy, lodów i chipsów.
Więc pakuję mu portki i skarpetki na zmianę, przypominam, żeby wziął kurtkę na wszelki wypadek, całuję w czółko. Jedź, kochanie. Bądź grzeczny.
Maniek oburzony:
- Jak przez telefon, to tata mówi, że chciałby się ze mną zobaczyć, a kiedy już się widzimy, to tylko wrzeszczy, żebym się pakował. A ja nie chcę! Nie zmusi mnie! Nigdzie z nim nie pojadę!
I nie jedzie.
I wcale nie jestem pewna, czy to jest dobre.
Na wszelki wypadek zapytałam mądrzejszych. Czekam na odpowiedź.

W nagrodę będzie mi pomagał zbierać kwiaty mlecza.