czwartek, 11 sierpnia 2016

Jaja mądrzejsze od kury:

-O, Bebuniu mój słodki - rano pieszczoszkuję się z Bebuniem. - Nie wiem, doprawdy, jak mogłam żyć, kiedy ciebie nie było na świecie.
- Myślę, że szczęśliwie - odgryza się Maniek. - Być może było to trzydzieści najszczęśliwszych lat twojego życia, mamo.


Potem zabrałam Babcię (i siostrę Babci, i przyjaciółkę siostry Babci) do lasu na wronie uszy. Chłopcy zostali w domu, mieli zjeść śniadanie i pozmywać. W lesie mój telefon nie ma zasięgu, więc kiedy tylko zbliżyliśmy się, my i nasze grzyby, do cywilizacji, dzwonię. Pora zrobiła się już obiadowa dość. Odbiera Bebunio.
- Wszystko u was w porządku?
- Tak, można powiedzieć, że w porządku - poza tym, że matka pojechała do lasu na grzyby i do tej pory jej nie ma.

I ja się, niemądra, z tego cieszę :)

środa, 10 sierpnia 2016

Czytam recenzję książki "Czochrałem antarktycznego słonia".
Podchodzi Bebunio, zagląda mi przez ramię.
Wichruje mi grzywkę.
- Czochrałem anorektycznego Mamuta - kwituje.
Idzie sobie.

niedziela, 7 sierpnia 2016

Fajnie jest mieć gości. Przesiadujemy wieczorami na nowym tarasie, jeszcze nie obalustradowanym, ale ze skrzynkami petunii, która wieczorem ładnie pachnie, na kocach - bo mebli jeszcze brak - i z malinowym winem Nifkoskie Nouveau, rocznik bieżący. Gwiazdy spadają nieśmiało, jest tak ładnie. Tak ładnie jest.
I śmiesznie, zwłaszcza kiedy o szóstej piętnaście budzimy wuja do pracy - muchy miał co prawda nastawione na szóstą, ale widocznie muchy zaspały.
- Przez te urlopy to się nigdy nie wyśpię - wzdycha,  zaspany.
- A co, masz urlop?
- Nie... JA NIE.
Ale co tam. Młody jest, da radę.
Inny wuj z okazji urodzin dostał od Niteczki laurkę:
Pies z kolei  (zabrzmiało, jakby to był pies, który jeździł koleją, ale nie) postanowił zaginąć przy okazji ogniska. Pies miastowy i czarny jak gwiaździsta noc. Osobiście byłabym zdania, że jak poszedł, to i wróci,ale jedenastoletni wlaściciel psa martwił się o niego ogromnie. Doglądajac dogasającego ognia śledziłam poczynania ekipy poszukiwawczej wyposażonej w latarki. Ekipa zwiedziła cztery strony świata, przecinając noc świetlnymi mieczami - niestety bez rezultatu. Przygnębiony wuj zjawił się przy ogniu, zeby mi pomóc gasić i wyłączyć samochodowe radio. Podszedł do samochodu i nagle zaczął się śmiać, ale to smiać niemalże do rozpuku.
W samochodzie spał zaginiony pies. Pies meloman.
Dlaczego nie reagował na wołanie ekipy poszukiwawczej? Gdyż zachwycił się natenczas piosenką "światła tworzą korytarze"...