środa, 8 października 2014

wiosna

...więc sama jestem sobie winna, gdyż nie słucha się bezkarnie w październiku "The colour of spring" Talk Talk, płyty przegranej dla mnie na kasetę ze dwieście lat temu, a teraz cudem odnalezionej w radiu samochodowym jednego z wujaszków.
Namieszałam, a teraz się dziwię, że świat stoi na głowie.
A jesień wszak jest szaleńczo piękna tego roku. I to nie tylko na moim podwórku, odbywamy z koleżanką A. podróże prozdrowotne w dalsze rejony naszego pięknego kraju, ja w charakterze kierowcy, bardzo z siebie dumna i coraz pewniejsza na drogach krajowych i powiatowych, za to A. coraz bardziej zrażona do wielkomiejskich korków i nieobyczajności taksówkarzy (ignorujących na przykład zasadę, ze kobieta zawsze ma pierwszeństwo). Oraz do sytemu ochrony zdrowia.
U mnie w ogódku nie mam na przykład takich pomarańczowych dyni. Wyrosły nam tylko takie zwykłe, zielone.
Liście z topoli pospadały i jabłka z kronselek.
Jakiś brzeziniak za rowem pali macinę, dym jest biały, gęsty i pachnący.
Posypał mi się misterny plan współpracy dowozowej, w związku z czym muszę ponownie jechać do szkoły po drugiego syna. Jedengo już przywiozłam, drugiego miała przywieźć sąsiadka, razem z własnym, ale ten własny nie był dziś w szkole.
Więc lecę. Zostawiam jeden z kolorów wiosny.

środa, 1 października 2014

Krem nawilżający Chaber z serii Kwiaty Polskie nie współpracuje z moją cerą i to jest największy mój problem na dziś. Zainwestowane w urodę 9,90 pln przepadnie na zawsze i co gorsza niezauważalnie. 
Ot, historyja.
Jako osoba niepracująca - wszak większość znajomych, kiedy pyta, co u mnie słychać, pyta również: "pracujesz gdzieś?", tak, jakbym większość dnia spędzała kontemplując kanał Seriale tv - mam zdecydowanie za mało czasu.
Ale może kiedyś opiszę, jakie piękne miałam urodziny, jak Niteczka pisze dyktanda, i dlaczego, zdaniem Maniusia, Bebunio zawsze ma lepiej.
Teraz nie mogę: lecę do biura ARiMR z nie cierpiącą zwłoki sprawą.
Jesienny świat jest piękny, a powietrze pachnie słodko i ciężko, nawdychać się o poranku i nie trzeba już jeść śniadania (choc trudno sobie odmówić grzaneczek z dżemem własnej roboty).
Ja tu jeszcze wrócę. Tylko się trochę ogarnę.