czwartek, 1 lutego 2018

- Mamo, co ty będziesz robić, kiedy nas nie będzie? - martwili się wyjeżdżający na zimowisko chłopcy.
- Będę całymi dniami grać we wszystkie wasze gry - odpowiedziałam.
Ale tak naprawdę wcale nie grałam, ani razu, co odkryli moi dzielni harcerze niedługo po powrocie. Nie nabiłam punktów, nie przeszłam poziom wyżej, nic.
Gdyż albowiem wujaszek pomógł mi zmontować moje śliczne małe krosno i najpierw je przez cały dzień osnuwałam, a potem przez cały dzień tkałam, i tkałam, i tkałam. Z przerwami na gotowanie obiadów, jakieś tam posprzątanki,wypad do miasta w ważnych sprawach biznesowych i takie tam.
Jak się okazało, zimowisko  było bardzo krótkie, gdyż kiedy wreszcie doceniłam fakt, że nikt mi się całymi dniami nie plącze pod nogami i nie marudzi, usłużna koleżanka przywiozła mi dwóch wyrostków w mundurach, z tobołami.
Nie pamiętam, żebym ich zamawiała. 
Ale nie opracowano procedury zwrotu.
No, cóż.
Przytuliłam cudaków, niech już są. Tacy duzi, samodzielni, tacy światowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz