piątek, 20 lutego 2015

A miało być tak pięknie. 
Zabierałam się za nowe torby.
Przejrzałam zawartość wora ze szmatkami - czasami są to zupełnie nowe ciuchy, ze sklepową metką, najrozmaitszych sieciówek. Obmyśliłam strategię. Opracowałam wzór. Przy okazji przefastrygowałam jedną sukienkę, w której będę wyglądać być może jak perfekcyjna pani domu, nareszcie.
Rozłożyłam maszynę, przebywającą czasowo w zamknięciu odkąd skończyłam szyć sukienkę księżniczkową dla pewnej księżniczki.
I wtedy się zorientowałam, że nie mam przedłużacza. Nie mam nawet od czego odłączyć. Muszę zdobyć nowy.
Hura! Więc zanim wybiorę się do cywilizacji zasobnej w przedłużacze, mogę się polenić, poczytać, przepłukać organizm kubasem ciepłej wody z sokiem malinowym, powygrzewać plecy o przyjemny kaloryfer. 
Jakże piękny jest świat. Jestem niestara i niemłoda, mam zdrowe dzieci, które nie chodzą głodne ani brudne. Muszę z nimi iść co prawda do dentysty i nawet znalazłam w końcu gabinet, z którego nie odesłano mnie z niczym - jeno z nadzieją, że w czerwcu mogę mieć wizytę w ramach umowy z NFZ. A za pieniądze własne to nawet dziś.
Odkąd zamknięto gabinet stomatologiczny nad przychodnią rejonową, nie miałam dokąd się udać z mlecznymi zębami - kiedyś z ryczącym Mańkiem złaziłam całe powiatowe miasteczko i nikt nie chciał, za żadne pieniądze, zajrzeć mu do paszczy. Nie mam czasu, mam na dziś stu pacjentów, proszę zapytać u pani Jadzi na drugim końcu miasta, ja się generalnie nie zajmuję dziećmi, dziś to ja właściwie nie pracuję.
Łatwiej znaleźć szewca niż stomatologa, choć zakład szewski jest jeden, a gabinetów stomatologicznych z piętnaście. Ot, miasteczko.
Więc niniejszym idę po tę wodę z sokiem, mam jeszcze godzinę dwadzieścia.

4 komentarze: