poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Generalnie błogosławiona nuda. Ciężka znojna codzienna praca. Już zapomniałam o wakacjach. Chyba mi się śniły.
Śnił mi się pogrzeb, drzemka w ławce kościelnej podczas pogrzebowej homilii, dziwna nierzeczywistość. Jedyne, co pewne, to że naprawdę jest na tym świecie mniej o jednego dobrego człowieka. Ale za to na tamtym o jednego więcej, czy tak?
Dziś się wyspałam.
Doprowadzam do kultury zaniedbane podczas mojej nieobecności skrzynki na balkonie. Petunie silne są, wypuszczają młode pędy. Bratek zakwitł, ten kupiony w maju.
Zachciało mi się ciasta z wiśniami, ale okazało się, że w okolicznych sadach już dawno po zbiorach. Mam na szczęście takie w słoiku, nawet zeszłoroczne, ale to nie to samo.
Zakochałam się w kiszonej cukinii, kroję ją na takie ćwierć- albo półplastry, traktuję koprem i czosnkiem i liśćmi czarnej porzeczki i zalewam solanką jak na ogórki. Jem jak chipsy: jak już zacznę, nie mogę przestać.
Pochmurny, duszny poranek. Ma być gorąco.
Zobaczymy.

4 komentarze:

  1. A ja z cukinii robię pikantny chutney :) pycha do chleba czy mięsa niestety kupa roboty z cukinią i w związku z tym nie mogę paczać ;) już na cukiniowe krzaczki w ogródku ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiszona cukinia? Trudno mi sobie wyobrazić jak to smakuje. :) Moja mama ma takie ilości cukinii, że nie umie ich przerobić ostatnio, ale z pewnością chętnie by wypróbowała Twój przepis :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Milczę kiedy daje sobie radę - kiedy przestaję pojawiam się w sieci i piszę. Nie jestem z tym sam - jesteśmy razem choć dalej osobno. Próbowałem chronić jak mogłem - ale nie mogłem być wszędzie. W przyszłym tygodniu miało się wszystko zmienić - nareszcie - tymczasem....

    OdpowiedzUsuń