środa, 24 stycznia 2018

Trzy tygodnie temu rozpoczęłam działalność gospodarczą.
No i zaczęło się...
Wydzwaniają codziennie. Różni. A to usługi księgowe, a to usługi bankowe, firmy pożyczkowe, prawnicy, ubezpieczacze, dostawcy wody z dystrybutorem i bez dystrybutora, organizatorzy czasu wolnego i imprez integracyjnych, projektanci stron internetowych, telefoniarze, internetowcy...
Szewc  żaden nie zadzwonił. Ani kominiarz.
A ja staram się być miła, naprawdę, i wyjaśniam, że moja firma jest maleńka, a przychody jeszcze mniejsze. Ale już coraz mniej mam cierpliwości.
W związku z czym dziś pozwoliłam sobie na odjazd.
Załatwiałam sprawy w miasteczku, osobiste i nieprzyjemne. Nie dentysta, o, nie. Coś trudniejszego. A potem miałam zajrzeć do znajomego warsztatu, spytać o wolny termin na ustawianie zbieżności kół, ale żeby tam dotrzeć, musiałam wyjechać na obwodnicę - i poniosło mnie. Zamiast skręcić w miasteczko, pojechałam prosto. Hen, hen!!! Daleko, daleko, przez zimowe lasy, ozdobione szykującą się do wiosny leszczyną, przez przestrzenie śniegiem upstrzone, przez wioski i obok miasteczek, jechałam i jechałam, a mój nowy samochód sprawował się wyśmienicie. .
Tak naprawdę wypatrzyłam w internetach jeden uroczy sklep i chciałam go zobaczyć na zywo, ale nie planowałam tego dzisiaj, obiecuję. 
Tak mi było dobrze z tym, tak dobrze!
Sklepik znalazłam, obejrzałam, co miałam obejrzeć, teraz już łatwiej mi będzie zamawiać cokolwiek przez internety.
Wróciłam do domu naładowana nową zimową energią i udało mi się zgodnie z instrukcją założyć nitki do czteronitkowego owerloka. Zrobiłam próbne szycie: działa.
Jestem taka szczęśliwa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz