sobota, 20 czerwca 2015

Siedzę w grządkach, między marchewką a burakami. Medytuję albo myślę o różnościach, zależy. Czasami tak, czasami tak. Fajnie jest w grządkach, cisza i spokój. 
Nadchodzi Bebunio.
- Co robisz, mamo? A, marchewkę pielisz. Mogę ci trochę pomóc? Daj mi tą dziabkę, trochę tu podziabię. O, to jest chyba badylek? Jeśli się nie mylę, skrzyp? Rozumiem, że trzeba go wyrwać. Mocno się trzyma. Ma długi korzeń! Ciągnę z całej siły!
I ciągnie, jak dziadek rzepkę. Wyrywa, wpada pupą w buraki.
- Synu, uważaj, bo zniszczysz rośliny!
- Sorki, buraki - podnosi się, otrzepuje tyłek. Dziabie jeszcze trochę między rządkami marchewki, potem idzie posilić się w truskawki, potem, że ma już dość i jedzie na wieś.
Śmieszny ten mój syn. Przeprosił buraki.

Kilka dni temu do moich synów przyjechali koledzy. Poczęstowałam ich koktajlem z truskawek, ozdobionym zsiadłym mlekiem. Piękna rzecz, i smaczna jak rzadko.
Słyszałam przez okno, jak Maniuś instruował kolegów:
- Szklanki możecie zostawić tutaj. Jak wam smakowało, to idźcie do mojej mamy i powiedzcie, że było pyszne. A jak nie smakowało, to tylko idźcie podziękować.

Mam nadzieję, że sam też tak potrafi. Podziękować albo powiedzieć, że było pyszne.

4 komentarze:

  1. O matko, ale się uśmiałam z tych Twoich dzieciaków. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś chciałam wypożyczyć Tych Twoich chłopaków ! Pamietasz,? a co ;) żeby było weselej niż jest. Nadal podtrzymuje propozycje ;) i uważaj, bo metraż mi się zwiększa ! Ciebie też moge zabrać ;) Buziaczki !

    OdpowiedzUsuń
  3. A Gdzie sie Panienka podziewa coooo ????

    OdpowiedzUsuń