Potrzebuję szarego szalika (podobno po niedzieli ma być zima), więc postanowiłam spruć nabyty kiedyś tam okazyjnie sweter. Akryl pół na pół z wełną.
Poćwiartowałam na poszczególne elementy, zabrałam się za plecy. Pruję.
- Co robisz, mamo? - pyta zaciekawiony Bebunio.
- Pruję sweter. Chcesz spróbować?
- No pewnie!
Całkiem nieźle mu to idzie, choć kłębek kilka razy wypada z niewprawionych rączek. Pruje jak złoto i zapewnia, że z tym kawałkiem poradzi sobie sam, ja zaś mogę zająć się innym.
Prujemy zatem.
Nadchodzi Maniuś.
- Co robisz? - pyta brata.
- Pomagam mamie pruć sweter - oświadcza Bebunio z dumą.
- Naucz go jeszcze robić na drutach i szydełkować, a będziesz miała syna IDEALNEGO - rzuca do mnie Maniuś. I znika.
Nieidealny Maniuś.
Uwielbiam ich.
Uśmiałam się :)
OdpowiedzUsuńCzyż nie jest fantastycznie mieć tak różne dwie pociechy - ja uważam że rewelacja. Jedno jest pewne - nie nudzisz się . Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuń