niedziela, 6 grudnia 2015

bo to nie jest tak, że jeśli coś się nie układa po mojej myśli, wpadam w otchłań rozpaczy i świat mi się kończy. Miałam w sobie mnóstwo żalu, rozczarowania i poczucie osamotnienia w konfrontacji z problemem, który mnie przerasta. No, ale: kiedy wracaliśmy do domu radio w samochodzie grało bardzo głośno, a my jeszcze głośniej śpiewaliśmy różne dziwne piosenki, od Kryzysowej narzeczonej począwszy.
Wieczorem obejrzeliśmy Małego Księcia. Chłopcy powiedzieli, że fajny, część przedrzemałam obłożona chłopcami i kocem.
Nad ranem ledwo zdążyłam przypomnieć sobie, że dziś Mikołajki. Wsunęłam pod poduszki po czekoladzie i przedrzemałam jeszcze godzinkę.
Potem przekomarzałam się z Bebuniem, że ta czekolada należy się mnie, bo była pod moją poduszką i to nic nie znaczy, że Bebunio akurat spał w moim łóżku. Z udawanym bólem serca przyznałam, że pyszna ciasteczkowa czekolada należy się jednak jemu.
Potem było śniadanie i różne śmichy-chichy.
Potem przyszłam pościelić łóżka. Moje rozgrzebane jak nie wiem, co, że ten Bebunio chociaż kołdry nie położy równo -
Pod poduszką znalazłam mleczną czekoladę, z tych, które chłopcy dostali od ciotki i schowali na potem.
Więc oczywiście skakałam z radości, a teraz ryczę. Dawno nie dostałam tak pięknego prezentu!

2 komentarze:

  1. :)))

    Ja dostałam od Liwki czekoladkę od wróżki zębuszki, chociaż nawet ząb mi nie wypadł, a na kiermaszu świątecznym kupiła dla nas kartkę i wysmarowała życzenia :) Najpiękniejsze dowody miłości :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jednak mientki jestem
    Teraz płaczę razem z Tobą
    Oczywiście są to łzy wzruszenia
    Pięknych masz synów
    :)

    OdpowiedzUsuń