Najogólniej: przygotowujemy się do Świąt. Miało być fajnie, ułożyłam sobie taki mały grafik, co kiedy; nabyłyśmy z Babcią większe garnki.
Podczas Świąt ma być nas siedemnaścioro sztuk, a na co dzień jest pięć w porywach do siedmiu.
Więc wszystkie plany się sypią, wciąż dochodzą jakieś nieprzewidziane okoliczności, które trzeba jakoś oswajać. Na przykład do niedzieli miałam mieć dom na błysk, tymczasem jest sobota i wszędzie jest totalny bałagan, gdyż wujowi zachciało się pomalować ścianę, wyniósł wszystko z jednego pokoju do wszystkich pozostałych i pojechał na urodziny do Albercika.
Będzie pani zadowolona. No, jasne.
Tymczasem szast-prast i mam doskonałą kurteczkę, a nawet dwie. I trzy szaliczki, z których każdy jest bardziej mój. I jest mi z tym dobrze :)
Miałam napisać jeszcze dużo, dużo, ale poranna kawa mi się skończyła, a ja zamyśliłam się o blogowych znajomościach i o tym, że istnieję w blogowym świecie niewiarygodny kawał czasu.
Poznałam dzięki temu kilkoro wspaniałych ludzi. Uśmiecham się teraz do Was :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz