sobota, 1 września 2018

Odbarczenie (łac. decompressio) - postępowanie medyczne mające na celu zmniejszenie ciśnienia wywieranego na jakikolwiek narząd z zastosowaniem różnych sposobów, np. nacięcie lub nakłucie (punctioosierdzia w celu ewakuowania zgromadzonej w worku osierdziowym krwi.
Tak mówi Wikipedia o tym przyjemnym w istocie zabiegu, podczas którego raz prawie zemdlałam, a innym razem udało mi się zemdleć skutecznie.
Więc przy kolejnej okazji odbarczania moi przystojni kardiolodzy pytają mnie co chwila, jak się czuję. No, dobrze się czuję, świetnie, a jak mam się czuć? Właśnie: jak?
Patrzę, jak to wszystko wygląda: mam rozłożoną na piersiach chirurgiczną chustę, całą we krwi. Zakrwawionymi dłońmi w niebieskich rękawiczkach piękny, brodaty kardiolog wyciąga strzykawką krwisty płyn z mojego osierdzia. Doktor L. nieopodal liczy napełnione krwią strzykawki. 
- Jak się czujesz? - pyta.
- Świetnie - uśmiecham się szeroko, w moich żyłach wciąż krąży "głupi jaś". - Jak na wczasach w Bułgarii!
Nigdy nie byłam w Bułgarii.
Następnego dnia doktor L. anonsuje mi ordynatora onkologii. Sympatyczny człowiek, owszem, ale gdzie mu tam do doktora L.
- Bo widzisz, zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, a teraz powinnaś przenieść się na onkologię.
- Muszę? Tu jest fajnie!
- Musisz.
-Tam na pewno będzie nudno, wolę tu! Tu mi się podoba!
Doktor L. przełyka śmiech.
- Tak, kardiologia w tym szpitalu jest na bardzo przyzwoitym poziomie.
- Dobrze już, dobrze, zbieram się. Doktorze L., bardzo dziękuję za wszystkie "sercowe przygody". Cieszę się, że mogłam je przeżyć w pańskim towarzystwie.
- Nifka, my się nie musimy żegnać. Trzymaj się dziarsko, tak, jak tutaj, a wszystko będzie dobrze.
No, to trzymam się. Nie wiem, czy dziarsko, wszak żadna ze mnie bohaterka. Miałam niedawno męską rozmowę z ordynatorem onkologii, moim lekarzem prowadzącym, po której byłam jeszcze bardziej dowcipna, błyskotliwa i zabawna - odwiedziła mnie Babcia - bo napędzał mnie ból, strach i żal.
Ale póki co żyję. Mniej więcej raz w tygodniu idę do kardiologów na kontrolę, tyle, że opiekę nade mną przejęła doktor Izabela. Super kobietka i specjalistka od echa serca.
A kiedy po miesiącu leżakowania w szpitalu dostałam wreszcie przepustkę do domu, udałam się do kardiologów po zwolnienie i żeby się pochwalić. W pokoju lekarskim zastałam tylko tego opalonego, jak prosto z Majorki. Zrobił minę, jakby zobaczył ducha:
- Ooooo.... To pani???
No, ja. Wciąż żywa, w sukience, umyta i uczesana. Powiedział, że wyglądam doprawdy wspaniale. Doprawdy nie wiem, co o tym myśleć, więc nie myślę.

2 komentarze:

  1. No wiesz, on oglądał Cię w stanie pożal się Boże, dobrze, że z krzesła nie spadł z wrażenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chwilkę mnie nie było, wróciłem, nie tego się spodziewałem.
    Tyle lat już tu zaglądam, że nie wyobrażam sobie inaczej.
    Bądź silna tak jak zawsze byłaś.
    Sercem i duchem jestem z Tobą.
    Pozdrawiam MAX_44

    OdpowiedzUsuń