piątek, 2 października 2015

Pierwszy wysyp grzybów wyzbierany. Zostały tylko pieczarki na łąkach. Więc dziś na kolację pizza z pieczarkami na cieście z mąki z pełnego ziarna, piernikowy kolor, lekko słodki smak. Ale syny mówią, że pyszne.
Byłam wczoraj z Maniusiem w dużym mieście, na konsultacji u lekarza specjalisty. Konsultacja w ramach NFZ, jakie święto - ale co z tego, skoro pani kierownik przychodni, z którą rozmawiałam przez telefon, umówiła nas do niezupełnie tego specjalisty, o którego chodziło. Wina, oczywiście, niczyja, specjalista dziś osiągalny, ale za 100 zł, w ramach funduszu zapisy w styczniu. Sprawa podobno pilna.
Idziemy sprawę przemyśleć. 
Najlepiej się myśli w ogrodzie botanicznym. 
Schodzimy po schodkach, w przeciwnym kierunku, czyli pod górę, wdrapuje się trzyletni brzdąc asekurowany przez mamę. Konwersują.
- Opieć? - mówi maluch, kiedy mija go zbiegający ze schodów Maniuś.
- Tak, chłopiec - przytakuje mama.
- Mama? - to odnosi się do mnie.
- Tak, mama chłopca. - Mama chłopca, czyli ja, uśmiecha się do mamy chłopca.
- Tata nie ma?
- Tak, taty nie ma.
Po prostu.
Wracamy na naszą prowincję, do prowincjonalnych lekarzy, do "chłopca" Bebunia, do grzybów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz