sobota, 3 grudnia 2016

W środku nocy przyśnił mi się Bebunio z rozwalonym nosem, zaśnieżone schody, krew na schodach.
Długo nie mogłam zasnąć. W końcu wciągnął mnie gęsty, męczący sen, w którym jakaś stara baba tłumaczyła, że ma małego synka, zaledwie dwudziestotrzyletniego.
Wstaję, staram się nie patrzeć w puste łóżka dzieci.
Nie dzieci: wyrostków.
To niesprawiedliwe, że kiedy nauczyłam się być matką kilkulatków, oni nagle zrobili się -nasto. Nie bardzo wiem, jak z tym żyć.
Na szkolnej wywiadówce w zeszłym tygodniu dowiedziałam się, że jeden rozrabia ponad miarę - za to drugi jest ponad miarę spokojny.
- On nie zapytany to się w ogóle nie odzywa. Jakby był w swoim świecie.
Pewnie jest i mnie to akurat wcale nie dziwi. Permanentnie mam to samo.
Cóż, idę. Upiekę wielkie ciasto z kremem, jako kompensację wszystkich macierzyńskich niepokojów.

1 komentarz:

  1. Hej. Ostatni punkt jak wyjdzie - dwa w porywach do czterech. Jest bardzo duza szansa na blizniaki. Dowiesz sie na pewno.

    OdpowiedzUsuń