Nie mogę za długo siedzieć, bo łupie mnie w krzyżu. Stać mogę jeszcze krócej, więc jak już posiedzę i postoję, idę się położyć. Kiedy chodzę, utykam (bo łupie w krzyżu). Schody - masakra, po co wszędzie tyle tych schodów? Wchodzę jak trzylatek: po schodku, po schodku. Schodzić jest łatwiej.
Nie do końca wierzę w to, że jestem chora. Próbuję żyć "normalnie", nie daję rady. Frustruje mnie to.
Dni są takie piękne! I te poranki, każdy inny. Dziś była mgła jak stąd do tamtąd. Teraz świeci piękne słońce i w zasadzie mogę wywiesić pranie, niechby mi ktoś tylko podał miskę z mokrymi rzeczami, bo przecież ja jej z podłogi nie podniosę.
Nie bardzo wiem, jak żyć. Ratunku.
Bachorki kombinują jak koń pod górkę, żeby tylko nie iść do szkoły, zostać w domu. Bebunio dziś z tej okazji stłukł ostatni szklany termometr - chciał sobie zrobić 37C, ale mu jakby nie wyszło.
Kupiłam sobie dwie śliczne piżamki do szpitala. Tęsknię za szpitalem, tam wszystko jest proste.
nie nie nie nienienie nie zgadzam się na leżakowanie w szpitalu, proste i piękne ma być tu i teraz i koniec! Ściskam jak stąd do tamtąd...
OdpowiedzUsuńJak żyć? Dbać o siebie, o swoje dobre samopoczucie fizyczne i psychiczne. Nic nie musisz, teraz czas jest taki, że Ty jesteś najważniejsza. Trzeba próbować to zaakceptować, bo co innego można?
OdpowiedzUsuńPrzytulam