czwartek, 18 października 2018

Nie mogę za długo siedzieć, bo łupie mnie w krzyżu. Stać mogę jeszcze krócej, więc jak już posiedzę i postoję, idę się położyć. Kiedy chodzę, utykam (bo łupie w krzyżu). Schody - masakra, po co wszędzie tyle tych schodów? Wchodzę jak trzylatek: po schodku, po schodku. Schodzić jest łatwiej.
Nie do końca wierzę w to, że jestem chora. Próbuję żyć "normalnie", nie daję rady. Frustruje mnie to.
Dni są takie piękne! I te poranki, każdy inny. Dziś była mgła jak stąd do tamtąd. Teraz świeci piękne słońce i w zasadzie mogę wywiesić pranie, niechby mi ktoś tylko podał miskę z mokrymi rzeczami, bo przecież ja jej z podłogi nie podniosę.
Nie bardzo wiem, jak żyć. Ratunku.
Bachorki kombinują jak koń pod górkę, żeby tylko nie iść do szkoły, zostać w domu. Bebunio dziś z tej okazji stłukł ostatni szklany termometr - chciał sobie zrobić 37C, ale mu jakby nie wyszło.
Kupiłam sobie dwie śliczne piżamki do szpitala. Tęsknię za szpitalem, tam wszystko jest proste.

2 komentarze:

  1. nie nie nie nienienie nie zgadzam się na leżakowanie w szpitalu, proste i piękne ma być tu i teraz i koniec! Ściskam jak stąd do tamtąd...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak żyć? Dbać o siebie, o swoje dobre samopoczucie fizyczne i psychiczne. Nic nie musisz, teraz czas jest taki, że Ty jesteś najważniejsza. Trzeba próbować to zaakceptować, bo co innego można?
    Przytulam

    OdpowiedzUsuń