piątek, 22 sierpnia 2014

a, niech tam :)

Zjadłam cztery (tak!) grzanki z malinowym pomidorem albo z porzeczkowym dżemem, wypiłam pół kubka herbaty, a archiwum jak się nie załadowało, tak się już chyba nie załaduje.
Dobrze mi tak, po co tyle pisałam.
Może podzielę je na kawałki. Zastanowię się.
Mam tyle do zrobienia: buraczki z papryką na zimę, bigos z cukinii na obiad, a i do wsi gminnej wybrać się, na pocztę i do banku (a zaraz nieopodal skarbiec ciuchowy Małgosi, nijak się nie da ominąć).
Więc jak się trochę świat nagrzeje, weźmiemy z Nitką rowery i pojedziemy. Po nowym asfalcie ułożonym fantazyjnie w sąsiedniej wsi.


Chatę na Mazurach kupili sobie pani z panem, na co dzień mieszkańcy stolicy. A że przyjaźnią się z mamą Niteczki, więc mogliśmy ich wszyscy odwiedzić, choć na chwileczkę.
Obejrzeliśmy po drodze kawał świata, naprawdę. Widzieliśmy pofałdowane pola, inne topole, żółty fotoradar w takim głupim miejscu, że ech, i różne lasy: las-sosnas, las-brzozas, las-mieszanas...
Pani domu krucha i mocna, czarująca, więc zostałam oczarowana natychmiast. Za co otrzymałam do kawy filiżankę ze spodkiem. Na dobry początek.
Przydomowym ogrodem zajmuje się właśnie pani domu. Ogród urokliwy, gdyż wszystko w nim wygląda, jakby już było od zawsze: lawendy i motyle krzewy, stara śliwa i białe hortensje, i mnóstwo innych roslin, których nie pamiętam, bo doskonale tworzyły dyskretne tło.
Więc pani domu pyta o kosz.
- Bo sama juz nie wiem, czy on istnieje tylko w mojej głowie, czy rzeczywiście były kiedyś takie kosze, druciane, w kształcie łódki? Bardzo by mi się taki przydał, ale nigdzie nie moge go znaleźć, a sprzedawcy, kiedy o taki pytam, mają bardzo zdziwione miny.
- U nas taki był! Ale to było dawno, pewnie już się rozpadł ze starości. Z żółtą rączką. Ciekawe, czy na targu w naszym miasteczku takie kosze bywają? Tam można kupić różne dziwne rzeczy...

Na targu w naszym miasteczku pan nie zrobił zdziwionej miny. Powiedział, że takie kosze miewa, ale niekoniecznie teraz, bo nie sezon, ale jak mu przypomnę, to na następny targ jeden egzemplarz specjalnie dla mnie przywiezie.
Przypomniałam (telefonicznie).
Wybrałam się na targ, czego nie znoszę, bo jest tłoczno.
Pan udawał, że mnie nie widzi, ale w końcu przyznał, że mimo przypomnienia zapomniał.
W następnym tygodniu to już chyba będzie rozkwit sezonu na kosze, co nie?
Zobaczymy...

4 komentarze:

  1. Temu Panu powinno być bardzo wstyd! Naprawdę!
    A sezon na kosze nie wiem kiedy się zaczyna.
    Czasem obieca się coś komuś i choćbyś stanęła na głowie, nie udaje się dotrzymać....
    Powodzenia :)

    Witam w nowym miejscu, ciekawa jestem, czy sentyment do Interii nie przygna Cię z powrotem?

    A archiwum nie da się pobrać. Po prostu nie da się i już.

    OdpowiedzUsuń
  2. Za zaproszenie bardzo dziękuję
    A kosz takowy również posiadam
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MAX_44! Jak się cieszę, że Cię widzę!!!
      Czuję się znacznie bardziej zadomowiona w tym miejscu :)
      Ale powiedz mi, skąd masz ten kosz? Z innych czasów, czy z nowości?

      Usuń
  3. Kosz ma góra 10 latek, więc jeszcze nie taki stary
    W niedalekiej odległości od domu rodzinnego mamy mojej co czwartek odbywa się wielki targ i tam pewne takie kosze jeszcze są
    Jak mnie kiedyś tam zaniesie to popatrzę za nimi.

    OdpowiedzUsuń