No, więc pojechaliśmy uroczyście rozpocząć nowy rok szkolny.
Wszystko poszło doskonale. Nawet uroczysta akademia z okazji 75 rocznicy wybuchu II wojny światowej była akuratna: odpowiednio wzruszająca, odpowiednio estetyczna, patetyczna, a co najważniejsze - krótka.
Cieszyłam się bardzo, dopóki nie uświadomiłam sobie, że rok szkolny znaczy również codzienne jeżdżenie rano do szkoły z dziećmi i codzienne ich przywożenie wczesnym popołudniem. Matko!
Czy istnieją gimnazja z internatem?
Niedrogim?
Na szczęście niezawodny Maniuś policzył, że do szkoły tak naprawdę będzie się chodziło tylko cztery miesiące. Nie wiem, jak on to liczył, ale wynik zaiste krzepiący...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz