sobota, 9 kwietnia 2016

...czytam książkę. Jest dobrze napisana ( i przełożona). Dwóch dziennikarzy udaje się w niebezpieczny rejon Afryki, żeby zrobić reportaż - zostają zatrzymani i na podstawie absurdalnych dowodów oskarżeni o terroryzm. Ich historia kończy się dobrze, zostają uwolnieni, wracają do swoich bliskich. Mówią o tym, co się dzieje w rejonie ogarniętym konfliktem, o ludziach, którzy poświęcają wszystko w imię wolności. To dzieje się teraz, w tej chwili: ktoś doświadcza przemocy, zła, niesprawiedliwości. Ktoś, setki ktosiów takich jak ja.
Nie bardzo wiadomo, co zrobić z tą świadomością. No, bo co mogę zrobić, jak pomóc? Jak mogę spokojnie żyć, cieszyć się, że szczygły przyleciały na topolę, liczyć rudziki pod spichlerzem? 
Właśnie chyba mogę tylko żyć, najlepiej jak potrafię.

Umarła Monika. Mieszkała kilkanaście domów dalej, w porządnej i zamożnej rodzinie. Miała dwadzieścia parę lat, kończyła studia, była ładna i zdrowa. Zmarła wskutek powikłań po zapaleniu opon mózgowych po ukąszeniu kleszcza. Cała rzecz rozegrała się w ciągu miesiąca, góra dwóch.
Nawet nie można powiedzieć, ze była to kwestia zaniedbania czy braku środków na odpowiednie leczenie.
Jesteśmy tacy delikatni. Wszyscy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz