Nie mogę napisać, że nuda i ze nic się nie dzieje, bo to nieprawda. Chociażby dlatego, że z powodu ferii zimowych mamy w domu Niteczkę, z jej całą bogatą i złożoną osobowością.
Niteczka ćwiczy czytanie na wierszykach typu "poszedł żuczek za chałupkę, zdjął majteczki, zrobił kupkę", albo "siedzi diabeł na stodole i go słoma w pupę kole". Czytanie jest bardzo potrzebne, bo bez tego niezmiernie trudno jest grać w gry. Wiadomo.
Bebunio wróciło z sanatorium wymęczone emocjonalnie, ale już wraca do równowagi, czego dowodem jest to, ze wczoraj nareszcie zaczęło się tłuc z bratem. Bebunio tłukące się z bratem jest dla mnie łatwiejsze do ogarnięcia, niż takie chlipiące w kąciku: "mamo, bo jest mi bardzo smutno, tylko nie wiem, czemu!".
W niedzielę Babcia odwozi Niteczkę - koniec ferii - za to jak tylko wróci, my wyjeżdżamy. Przynajmniej taki mamy plan :)
A tymczasem słońce wschodzi coraz wcześniej, śnieg mamy tylko w lodówce, koty pozjadały słoninkę, która miała być dla sikorek. Wymagało to od kotów niecodziennych działań, jak na przykład chwytanie słoninki w locie z wyższej gałęzi w kierunku gruntu, ale działania te były przez koty dokładnie przemyślane i przez to skuteczne.
Tyle na dziś - księżniczka Niteczka życzy śniadanie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz