Albo o tym, że nic w przyrodzie nie ginie. A zwłaszcza w dżungli biurokracji.
Wczoraj zadzwoniła do mnie pani z ogromnie ważnego urzędu, w którym latem 2013 roku złożyłam podanie o odhaczenie mnie w systemie, bo się wyświetlam w niewłaściwej tabelce.
Pani usiłowała mi wmówić, że sama jestem sobie winna, bo zameldowanie mam wiejskie, a mieszkam w mieście prawie tak wielkim, jak sam urząd.
- Nieprawda - zaprzeczyłam.
-Ach, więc to nie o to chodzi - zmartwiła się pani. - Czego więc dotyczyło pani podanie złożone w naszym urzędzie w lipcu 2013 roku?
Tu ru ru rum (taki przerywnik muzyczny).
Rok temu aplikowałam do udziału w projekcie unijnym i właśnie odebrałam telefon od pana z urzędu, iż niewykluczone, iż projekt zostanie zrealizowany w bieżącym roku kalendarzowym. Nie wiem, na ile istotne jest to, że moja sytuacja się przez ten czas nieco zmieniła i już nie spełniam kryteriów. Może lepiej o tym nie wspominać, nie zapaskudzać statystyk, sytuację odmienić do stanu sprzed roku.
Tak myślę.
Stany umysłów urzędniczych niezbadane są
OdpowiedzUsuńIch myśli nieprzeniknione są
Ich decyzje niepodważalne są
Może lepiej się nie wychylać i nie burzyć statystyk
Jeśli zależy Ci na udziale w tym projekcie to nie przyznawaj się, bo jeszcze, nie daj Boże, statystyki zapaskudzisz ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Cyanna