Sobota. Niespiesznie porządkuję rzeczy w szafie, pakuję do wora letnie fatałaszki, potem wyniosę na strych. Słyszę, jak Babcia w kuchni otwartą dłonią daje klapsy drożdzowemu ciastu. Syny robią jakieś eksperymenty na dworze, jeszcze nie słychać wybuchów.
Czekam z drżeniem serca na dwie rzeczy:
1. Kiedy moja wtyczka w konkursowym jury rozpozna moje opowiadanie (a jak nie? Matko, to znaczy, że nie mam swojego stylu)
2. Na czwartkowe obrady komisji konkursowej.
W międzyczasie mam do czytania i oceny mnóstwo innych prac nadesłanych na zupełnie inny konkurs i mimo wszystko jest to bardzo podniecająca perspektywa.
Serce drży, ciśnienie w normie, krajobrazy za oknem coraz bardziej jesienne.
Uwielbiam.
Otwieram rano komputer
OdpowiedzUsuńOtwieram Twojego bloga
Jest nowy wpis
Delektuje się jego treścią
Uwielbiam
To będzie dobry dzień