Zbieram maliny, te przy domu, z kotem na plecach. Kot jest mały, samotny i raźniej mu, kiedy jest przy człowieku, a najraźniej, kiedy na człowieku. Ciepło mi w lewy bark i mruczenie mam prosto do ucha.
Nagle słyszę z balkonu wołanie Bebunia:
- Maaamoooo!!!
- Co tam?
- Mam sprawę do ciebie!
- To chodź tu!
- Nie mogę, jestem zajęty!
- A co robisz?
- Stoję tu i wrzeszczę!
Chodziło o to, żeby mu włączyć zahasłowany komputer, bo już skończył odrabiać lekcje.
Powiedziałam, że przyjdę, jak mi pomoże z malinami. Przyszedł, ale więcej zjadł, niż nazbierał.
Taki to ten Bebunio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz