poniedziałek, 20 lutego 2017

...i ciągle, ciągle coś się dzieje. To się chyba nazywa: życie. Rozmaite wątki rozplatają się w absolutnie niekontrolowanych kierunkach a ja, w środku albo i nie w środku, czasami gdzieś zupełnie na poboczu, patrzę, jak mnie te wątki opływają i robię, co trzeba. Albo co mi się wydaje, że trzeba.
Na ten przykład w sobotę w szkole jest zabawa karnawałowa z wodzirejem, czyli zabawiaczem dzieci. Wodzireja kilkakrotnie widziałam w akcji, jest mistrzem. 
Mam być asystentką wodzireja, krótko mówiąc. Przez cały czas spychałam to ze świadomości, ale dłużej chyba się nie da i oto stoję w obliczu konieczności przygotowania dla siebie stosownego stroju i przyjęcia na siebie tej doniosłej roli.
Nie, no, spoko, dam radę. Jasne.
Potem wiosenny remont w domu: gdy tylko skończy się sezon grzewczy trzeba naprawić komin i zrobić malowanie wszystkiego - umiem malować, już co najmniej raz to robiłam - i przy okazji położyć normalne podłogi tu i ówdzie (i ocieplić dom, i zmienić dach, i zaadaptować strych). Tej reszty nie bardzo umiem.
Wielkanoc.
Sanatorium Bebunia.
Letni wyjazd nad morze, chociaż na chwilę. Obiecałam dzieciom morze, jeśli poprawią oceny, bardzo byłam niemądra. Bo teraz to ja sprawdzam, czy wszystkie lekcje odrobione i czy do sprawdzianów przygotowani, i jeszcze będę musiała wlec ich za to nad morze.
Maniek coś przebąkuje o giełdzie minerałów.
Nie mam butów na wiosnę i Maniek solidarnie też, bo wyrósł.
Dziś zebranie stowarzyszenia, którego jestem pobocznym i niechętnym członkiem, i bardzo chciałabym się z tego wypisać, ale sprawa jest trudna, bo chcą mnie zrobić prezesem. Na siłę! Skoro ja nie mam zamiaru, nie mam czasu, nie mam nic. Serca nie mam do tego.
Sukienka w połowie uszyta i trzy zaczęte chodniczki.
Jakoś tak.

1 komentarz:

  1. Piękny plan na najbliższe pół roku, a może rok. Oczywiście życzę by wszystko się spełniły. Dodatkowo w morze sama się wkopałaś, zresztą tak jak i ja z moimi postanowieniami - aż chce mi się powiedzieć - brawo my.

    OdpowiedzUsuń