piątek, 3 lutego 2017

Wstaję rano, a tu zupełnie nowy śnieg. I mgła, mgła, mgła, mleczna białość. Dźwięki ze świata niewiarygodne, wszystko słychać niby daleko, a blisko.
Wszystkie gałązki, szpilki na sosnach, płoty - ocukrzone obficie śniegiem; jak w tym wszystkim uroczo wyglądają sikoreczki pałaszujące śniadanie.
Kot - ale to już w domu - natychmiast, kiedy tylko usiądę, wskakuje mi na kolana, nie bacząc, czy akurat piję herbatę, czy nie. Wczoraj, kiedy obierałam ziemniaki i na kolanach było mu niewygodnie, wskoczył mi na plecy. I siedział, i pomrukiwał.
Zmiksowałam twaróg z miodem, olejem lnianym i cynamonem. Jeju, jakie to pyszne!
Kiedy tak patrzę za okno, w tą miękką białość niezmierzoną, zapominam o planach na dziś - coś miałam robić, oczywiście, ale nie pamiętam, co.
Zobaczy się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz