niedziela, 12 lutego 2017

Właśnie upiekliśmy z Bebuniem ciasteczka.

Ciasteczka robi się z twarogu, masła/margaryny i mąki – mniej więcej w równych proporcjach, dodaje się jeszcze szczyptę soli i proszek do pieczenia, wszystko trzeba wyciachać nożem, zagnieść, schłodzić, wałkować, wycinać szklaneczką i nadziewać dżemem, takim, którego akurat się ma najwięcej. Piec w wysokiej temperaturze – nawet 240 stopni, po upieczeniu posypać cukrem pudrem. Niestety podczas pieczenia dżem wypełza na blachę i się przypala.
- Super ciasteczka upiekliśmy! Dzięki, mamo, że nauczyłaś mnie je piec. Fajnie tak coś zrobić razem, wtedy są najlepsze efekty! - syn mój Bebunio jest bardzo uspołeczniony, na pewno nie ma tego po mnie. - Zrobiliśmy to razem, to nasze wspólne dzieło!
- I wuja – dodaję lojalnie. - Wuj otwierał słoiki z dżemem.
- I moje – dodaje Maniek. - Pomagałem ci ciachać to wszystko nożem, jak ci się ręka zmęczyła.
Jeju. Nasze wspólne dzieło: ciasteczka.
Myję blachę, kuchenne blaty, podłogę, Bebunia i myślę, że jednak wolałabym te ciasteczka robić sama – ale wtedy nie byłoby, hm, efektu.
Niestety.
Kiedy wczoraj przywoziłam chłopców z harcerskiej zbiórki, nieoczekiwanie wpadłam w poślizg. Była to mała wsiowa uliczka, uroczo zaśnieżona i oblodzona, wszystkie są takie oprócz krajowej dziewiętnastki, więc jeżdżę po tym cały czas, żadna to dla mnie nowość, aż tu nagle ziuuu – i nie wiadomo, hamować, nie hamować, odbiłam w lewo, bo przy prawej stał samochód, i znalazłam się w polu, w ubitym, zlodowaciałym śniegu, na którym mój samochód po prostu się zawiesił.
Ojej.
Na szczęście z pobliskiej zagrody natychmiast przybyło ku nam dwóch panów z łopatą, odkopali, wypchnęli, i nie muszę w polu czekać na odwilż.
Wyciąganie samochodu z zaspy to nie jest rzecz, którą można wykonać samodzielnie. Choćbym nie wiem, jak bardzo chciała.
Po kilku godzinach w zupełnie innym miejscu natknęłam się na samochód, który zawisł na poboczu, bo mijał się z ciężarówką. Zatrzymałam się z czystej wdzięczności za pomoc, której niedawno doświadczyłam; czułam się w obowiązku odpłacić przynajmniej zainteresowaniem. Zainteresowanie zaowocowało przynajmniej tym, że zaraz zatrzymał się ktoś kolejny i następny, i czterech chłopa bez trudu przestawiło zawiśnięty samochód na właściwe tory.
Bo czasami nawet dwie osoby nie wystarczą.
Jesteśmy sobie potrzebni. My ludzie, sobie nawzajem.

Miłej niedzieli!

PS Maniek zabiera się za czytanie lektury szkolnej "Ten obcy". Wziął do ręki, przejrzał, przeczytał wstęp.
- A  miałem nadzieję, że to będzie coś o kosmitach - wzdycha.
:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz