poniedziałek, 8 grudnia 2014

...bo przecież miało być o Mikołajkach, święcie prezentów.
O listach do Świętego Mikołaja. Wmówiłam dzieciom, że 6 grudnia  Święty Mikołaj przychodzi, żeby pozbierać listy, a prawdziwe prezenty przyniesie pod choinkę. W ten sposób zyskuję na czasie.
Więc dzieci z wielkim zapałem zabrały się do pisania listów. Przynajmniej tak to wyglądało na początku.
Bunio machnął swój w pięć minut, oświadczył, że nie pokaże mi go za żadne skarby, zresztą to list nie do mnie.
Wykradłam go w nocy spod poduszki, podkładając w to miejsce czekoladę. Nie miałam odwagi przeczytać, ale po południu, gdy dzieci poszły na sadzawkę - zamarzniętą, poślizgać się - zajrzałam.
W liście prośby o tablet, dotykowy telefon, lego takie i śmakie, czekolady konkretnej firmy.
"I jeszcze chciałbym nie mieć brata". To tej swojej prośby się wstydził.
Maniuś długo siedział nad swoja kartką. W końcu podeszłam, zajrzałam mu przez ramię. Na kartce nagłówek: Kochany Święty Mikołaju", dalej pusto.
-Czemu nic nie piszesz?
-Bo ja wiem, mamo, że ty nie masz za dużo pieniędzy.
Westchnęłam.
-Ale, synu, ty nie piszesz do mnie, tylko do Mikołaja, prawda? On może wszystko. 
W liście znalazłam potem prośbę o obróżki dla wszystkich naszych psów i kotów, o własny pokój i nowy piórnik. 
Hm, ten piórnik.
Zagwozdka.

1 komentarz:

  1. Mądre dzieci masz i tu się powtarzam
    A rodzice dla dzieci zrobią wiele i coś na ten temat wiem

    OdpowiedzUsuń