Czary-mary, nie ma śniegu. Tylko warstwa lodu na drodze została, dla pamięci.
Chopcy, jak to w sobotę, zerwali mnie z łóżka bladym świtem i już o siódmej, kompletnie ubrani, czekali na śniadanie.
O dziwo, nie pobiegli na komputer, tylko na dwór. Ganiają się z psami, zrzucają siano na śniadanko dla krów.
Zaczyna się dzień, ani dobry, ani zły. Dzień jest tylko dniem, niczym więcej.
Idę więc w ten świat, bo kończy mi się kawa w kubku.
Słońce wzeszło, ale zaraz schowało się za chmury. Wieje wiatr.
Śniegu brak, temperatura +10, słońce świeci aż miło.
OdpowiedzUsuńBiałe święta marzenie.