poniedziałek, 9 marca 2015

Pani w czerwonym szaliku, jedna z pierwszych pasażerek drugiej linii warszawskiego metra, to ja. Syny też miały okazję powiedzieć słowo do telewizora, każdy po jednym. Oglądała nas Babcia - na razie bez okularów, sąsiadka i nawet pani Sławcia ze szkolnej stołówki. 
Czysty przypadek, musieliśmy szybko dotrzeć na Plac Zamkowy i akurat przystanek nową linią metra był nam po drodze.
Na Placu jedliśmy gofry. To nie na nie się tak spieszyliśmy, ale według Nity w pośpiechu szybciej spala się kalorie i ze śniadania już nic jej w brzuchu nie zostało, więc gofry z polewą toffi albo truskawkową. Wsuwamy je na murku pod drzewem, wokół którego parkują dorożki. Świeci słońce, gra muzyka, jest tak dobrze.
(stać mnie na gofry, na bilety komunikacji miejskiej, w domu mam wszystko do obiadu, dzieci grzeczne, nikogo nic nie boli).
A nawet ktoś woła do mnie wesołym głosem, po imieniu, że smacznego, i zdrabnia to moje imię w zabawny, staroświecki sposób. 
Mój kuzyn, i wiem, dokąd się spieszy, ale że też musiał przechodzić akurat tędy, akurat teraz!
Panowie w mundurach AK rozdają kwiaty na Dzień Kobiet. W ramach akcji społecznej, widziałam plakaty. Patrzę na uśmiechy panów, na radość pań. Ktoś puszcza wielkie bańki mydlane, mienią się w słońcu, lecą wysoko, nad miecz Zygmunta, i wyżej, wyżej. Jakaś para prosi po angielsku, żebym zrobiła im zdjęcie lustrzanką, ustawiają się na tle zamku, oboje młodzi i piękni (a dziewczyna jaki miała cudny berecik!).
Chyba jestem już stara, ale starość też jest ładna. Taka starość, kiedy nikomu się niczego nie zazdrości, i nic nie jest warte wszelkiej ceny.
Łagodność i spokój.

1 komentarz: