czwartek, 9 marca 2017

Moje ciasto jest najlepsze, bój o chlewnię to przegrana sprawa, nie powinnam się mieszać w sprawy, które mnie nie dotyczą, powinnam siedzieć w domu i pilnować dzieci - to ostatnie zabrzmiało złowieszczo.
- Jaka ty jesteś niemądra. Tu nie chodzi o ludzi, tylko o pieniądze, grube pieniądze.
No, tak. Cóż ja mogę wiedzieć o pieniądzach.
Więc na spotkanie kół gospodyń wiejskich o tradycjach wielkanocnych mam upiec bułeczki i przygotować wielkanocny wierszyk.
To - owszem, to - tak, proszę bardzo, to są zajęcia odpowiednie, miłe i bezpieczne.

A, co tam.
Ważne, że dziś nigdzie nie idę, mam dzień niewychodzenia z domu (nie licząc transportu chłopaków i wieczornego wyjazdu na basen), może nareszcie skończę moją pracę naukowo-zarobkową, o skończeniu szycia sukienki nawet nie marzę.
Jeszcze za zimno na tę sukienkę.
Choć bociany już widziałam, dwa. Śliczne, czyściutkie, łaziły po oziminie, czarno-biało-czerwone po soczyście zielonym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz