sobota, 11 marca 2017

W dni takie jak ten jestem zdania, że kobiecie po czterdziestce przysługuje jak najwcześniejsza emerytura i wszelkie inne apanaże, jak na ten przykład kieliszek porzeczkowego wina do obiadu.
Jejusiu! Pewnie to ta wiosna, skoro trochę ruchu na trochę świeższym powietrzu tak mi dało w kość.
Ponieważ w naszej parafii nie funkcjonuje instytucja kościelnego, sprzątanie kościoła dzieje się za koleją w czynie społecznym i własnie przypadło na nas. My i sąsiedzi.
Bebunio wczoraj wybył do taty.
- To niesprawiedliwe - rozpaczał. - Tylko raz do roku jest sprzatanie kościoła i ja akurat wtedy muszę jechać do taty!
Tylko podczas sprzątania ma prawo wejść na chór i na dzwonnicę, pod pozorem sprzątania, oczywiście.
Sąsiad pokręcił się chwilę, miotełką na teleskopie poomiatał z kurzu i pajęczyn żyrandole, zajrzał to tu, to tam.
- Żona, zbieramy się - zakomenderował. - Nie ma co się zbytnio przykładać. Rok temu w sekretnym miejscu napisałem na kurzu znaczek, i on do tej pory jest!
No, ale dzielna sąsiadka kazała mężowi znaczek zmyć.

...więc jeszcze tylko usmażę naleśniki, zrobię ciasto i wynajdę wujowi świeżą pościel.
Jejusiu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz