sobota, 31 stycznia 2015

Naprawdę! Naprawdę wolałabym zostać  domu, z kubasem zielonej herbaty z rozmaitymi aromatycznymi dodatkami, i z 896 stronicowym Portretem damy Henry'ego Jamesa, ale nie.
Nie.
Nie po trzykroć. Idę na bal. Szkolny. Balować będą dzieci.
W związku z czym rodzą mi się pytania:
1. Czy książka o 896 stronach w wyzwaniu "52 książki w 52 tygodnie" liczy się tak samo, jak 160 stron reportaży dużym drukiem?
2. Czy złe samopoczucie leży w prostej zależności, a wręcz w proporcji do rekordowo niskiego ciśnienia atmosferycznego, na babciowej stacji meteo zmierzonego jako 852 hPa?
3. Czy zdążę wyprasować balowe kreacje, nakarmić bachorki wszystkie trzy i zrobić się na umiarkowane bóstwo w ciągu najbliższej godziny? Bal od 13:00.
Hm...

2 komentarze:

  1. Aaaaa ja też idę na bal !!! Ba... myślałam nawet o przebraniu dla siebie-pomyślałam, że najlepszym wyjściem byłoby pójść w takim stanie- jak wyglądam rano. Byłabym najpiękniejszym Zombie !!!! ;) Idż i Ty Kochana... i daj znać czy było tak jak za dawnych dobrych czasów... ;) Ciesz się, jeszcze kilka lat i na dyskoteke Cię nie zabiorą !

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaa ja też idę na bal !!! Ba... myślałam nawet o przebraniu dla siebie-pomyślałam, że najlepszym wyjściem byłoby pójść w takim stanie- jak wyglądam rano. Byłabym najpiękniejszym Zombie !!!! ;) Idż i Ty Kochana... i daj znać czy było tak jak za dawnych dobrych czasów... ;) Ciesz się, jeszcze kilka lat i na dyskoteke Cię nie zabiorą !

    OdpowiedzUsuń