piątek, 4 listopada 2016

Uwielbiam tych moich synów łapserdaków.
Dla porządku: młodszy właśnie kończy dziesięć lat. Starszy niedługo będzie miał dwanaście.
Impreza urodzinowa Bebunia w sobotę ma być - dostałam dziś listę zakupów: chipsy (dużo), napoje, cukierki, batony, gumy do żucia.
Wykwintne menu, można by rzec.
Zaprosił całą swoją klasę - niby niedużo, jedenaście osób - ale niektórzy, tak jak jubilat, mają starsze o klasę rodzeństwo, więc to rodzeństwo też zaprosił, a oprócz nich innych chętnych z tej klasy...
Cóż. Mam nadzieję, że nie wszyscy przyjdą :)
Maniek dopada mnie w dyskretnym kątku:
- Mamo! Bo wiesz - nie chcę wyjść na jakiegoś sztywniaka, rozumiesz, ja chodzę z nimi do klasy i muszę trochę udawać, że z nimi jestem. Ale wiesz, jakie oni mają głupie pomysły? I jeszcze ten mój  niemądry brat zaprosił samo najgorsze towarzystwo. Mówię ci, mamo, musisz na nich uważać. Ja na wszelki wypadek dopilnuję, żebyś nie zostawiała na widoku kluczyków od auta.
No, rzeczywiście. Zdenerwowałam się.
Wzięłam jubilata na rozmowę i przestrzegłam, że impreza imprezą, ale zachowywać się trzeba. I niech powie swoim gościom, że będę ich miała na oku i że mam numery telefonów do wszystkich matek.
A ten Maniek, to ja nie wiem... Nie za stary na swój wiek?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz