środa, 18 października 2017

...to jest właśnie ten moment, kiedy sprawdzam stan konta i widzę, że kiedy w końcu zapłacę za basen, nie zostanie mi prawie nic. Nie lubię takich momentów bardzo.
Panowie trenerowie, którzy wspólnie prowadzą szkółkę pływacką, nie mogą się zdecydować, czy dać mi zniżkę na drugiego syna, czy nie.  Czyli najprawdopodobniej woleliby mi tej zniżki nie dawać, ale nie wiedzą, jak mi o tym powiedzieć.
W każdym razie, dopóki nie dostałam jasnego komunikatu, nie zrobiłam przelewu.
Ale gdzie są moje pieniądze? Pohulałam w tym miesiącu, pohulałam... Sprawdzam historię operacji na koncie: tankowanie samochodu do pełna przed wyjazdem do sanatorium, tankowanie w miasteczku sanatoryjnym, żeby wrócić do domu, zimowe buty dla Mańka, struny do gitary Bebunia, paliwo, Lidl, Biedronka, telefon, śmieci, zaległy podatek.
Stanowczo za dużo tankuję.
I co ja tak kupuję w tym Lidlu? Nie widzę w domu jakiegoś nadmiaru zakupów.
Sukienkę u Małgosi, nową, ze sklepową metką i ceną 199 PLN kupiłam za 30 PLN za pieniądze zarobione na czarno.
Jeju! Przypomniało mi się właśnie, że nie dostałam jeszcze wypłaty za zbieranie malin. Wiem: kupię sobie za nią buty zimowe, takie ładne, nowe. Te, co mam, są jeszcze całkiem dobre, ale noszę je już pięć zim i trochę mi się znudziły. No, zdarły też, co tu kryć. 
A teraz idę szyć. Przeprosiłam się z maszyną i dziś terkoczę od rana.
I patrzę za okno.
Ładny mam widok za oknem...

1 komentarz: