czwartek, 8 listopada 2018

Zawiozłam moje śliczne, maleńkie, dwunastoletnie dzieciąteczko do sanatorium. Zameldowałam. Po czym zaległam na stojącej w hallu kanapie.
Popijałam nutridrinka juicy style o smaku jabłka z masłem i czekałam, aż przestaną mi latać przed oczami wielobarwne mozaiki, ładne, owszem, ale utrudniające widzenie. Byłam wyczerpana. A przecież jechałam na fotelu pasażera i tylko podziwiałam krajobrazy. Widocznie za dużo było do podziwiania.
Bebunio tymczasem biegał w te i we wte, wciąż ogłaszając nowe odkrycia - a to o kumplach z pokoju, a to o programie zajęć rehabilitacyjnych, a to, że biblioteka dziś niestety nieczynna.
- Dzięki, synu, że nie wybrałeś sanatorium w Rymanowie. Nie dojechałabym tam za skarby świata.
- Ale odwiedzisz mnie w sobotę?
- W sobotę? W życiu! Jak już, to w niedzielę.
Może, myślę sobie. Może odwiedzę.
Potem wpadamy na doskonały pomysł, ażeby zjeść obiad w sanatoryjnej stołówce. Szefowa kuchni jednak mówi, że obiadów na zbyciu już nie ma. Ale służy rosołem. 
- Proszę: pani sobie tu usiądzie - i dostaję miejsce przy nakrytym stoliku, i wielką wazę pysznego rosołu. - Nie trzeba płacić, na zdrowie.
Jeju, ile dobrych ludzi na świecie! I ile pysznego rosołu, który, zdaje mi się, uratował mi życie.
Fajnie tu. Może rzeczywiście przyjadę w niedzielę? (trzy godziny w jedną stronę - - -)

4 komentarze:

  1. Dzielna jesteś :)
    A to maleńkie dzieciąteczko to jaki ma rozmiar stópki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maleńkie 41:) I 170 cm wzrostu, i 60 kg wagi. Na razie go przerastam, ale tylko wzrostem :)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Pewnie stópeczka dociągnie najmniej do 44. Dzieciąteczko, ja też mam takie dwa, nie mogę się nadziwić, jak ten czas szybko zleciał i spod kołdry zamiast pulchniutkich, mięciutkich stópek wystają jakieś owłosione, wielgachne giry ;))

      Usuń