Jestem strasznie zmęczona tym myśleniem. Boli mnie głowa. Najchętniej nalałabym sobie kieliszek domowego wina i jak najszybciej poszła spać. Albo czytać.
Gdyż mianowicie moja maszyna do szycia odmówiła współpracy. No, nie tak na amen, ale wyraźnie dała mi do zrozumienia, że jest maszyną domową i do masowej produkcji się nie nadaje. Pewnie ma rację. Pewnie to jest oczywiste.
W związku z tym zabrałam wszystkie moje "pracowe" klamoty i udałam się do siedziby firmy w celu rozliczenia. Gdzie oczywiście okazało się, że zarobiłam tyle, co kot napłakał i szkoda bardzo.
Ale może chciałabym - spytała pani szef - siedzieć osiem godzin dziennie, w cieple, niemęcząco, przy ichniej maszynie szyjącej i robić prawie to samo, ale nudniejsze.
Za stawkę godzinową 9 złotych netto.
Matkobosko, tyle piniędzy! Na fryzjera, nowe buty, nowe buty Mańka, szufladę skarpet, balsam do ciała, klapki na basen Bebunia, bo tamte się zgubiły, bilety do pałacu z ogrodem, który jest nie tak daleko, a w którym jeszcze nie byliśmy, kiełbasa, masełko, gaz do samochodu, czekolada, czekolada, czekolada... Zasłonki, prześcieradła? Komplet ręczników? Na Boga: telewizor???
Chłopców ze szkoły odbierałby niewiemkto.
Babcię i Dziadzisława do przychodni zawoziłby niewiemkto.
W wakacje dzieciakami moimi i niemoimi zajmowałby się niewiemkto.
I nigdzie nie moglibyśmy pojechać.
Miałabym inne życie: zawodowe.
Jak mnóstwo innych ludzi, którzy mówią, że żyję jak na emeryturze i że mi trochę tego zazdroszczą. Nie wiedzą, ile wynoszą moje "Świadczenia emerytalne".
Właśnie: hola, hola! Czy nie jest tak, że kiedy zacznę zarabiać, przestanę dostawać alimenty z funduszu alimentacyjnego? Obawiam się, że owszem.
Więc generalnie niewiele zyskam, ale będę na osiem godzin dziennie przykuta do maszyny.
To strasznie smutne i niesprawiedliwe. Czuję się, jakby mi zabrano prześcieradła, zasłonki, czekoladę, bilety do pałacu, skarpetki, buty i telewizor. Którego nie mam.
Aż mi się normalnie zrobiło żal.
A wina pić nie mogę, bo zaraz zbieramy się na basen...
Chłopców ze szkoły odbierałby niewiemkto.
Babcię i Dziadzisława do przychodni zawoziłby niewiemkto.
W wakacje dzieciakami moimi i niemoimi zajmowałby się niewiemkto.
I nigdzie nie moglibyśmy pojechać.
Miałabym inne życie: zawodowe.
Jak mnóstwo innych ludzi, którzy mówią, że żyję jak na emeryturze i że mi trochę tego zazdroszczą. Nie wiedzą, ile wynoszą moje "Świadczenia emerytalne".
Właśnie: hola, hola! Czy nie jest tak, że kiedy zacznę zarabiać, przestanę dostawać alimenty z funduszu alimentacyjnego? Obawiam się, że owszem.
Więc generalnie niewiele zyskam, ale będę na osiem godzin dziennie przykuta do maszyny.
To strasznie smutne i niesprawiedliwe. Czuję się, jakby mi zabrano prześcieradła, zasłonki, czekoladę, bilety do pałacu, skarpetki, buty i telewizor. Którego nie mam.
Aż mi się normalnie zrobiło żal.
A wina pić nie mogę, bo zaraz zbieramy się na basen...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz