środa, 23 września 2015

Poszłam na ogród po zieleninę do zupy. Natka pietruszki, selera, jakiś cząber. Zdumiewające, jak to wszystko odżyło po okropnie suchym lecie - teraz zieleń jest iście zielona, natka świeża jak w maju, wszystko jędrne, soczyste.
Przy bazylii zmaterializowały się dwa krzaki samosiejnych pomidorków koktajlowych. Niemyte, prosto z krzaka, są najlepsze. Cuuuudownie pyszne.
A gdyby tak przegryźć je bazylią?
Uwielbiam smak świeżej bazylii. Nigdzie indziej i nigdzie potem nie smakuje tak, jak ten świeży listeczek. A z pomidorami komponuje się nieziemsko. Naprawdę, Włosi wiedzieli, co robią, kiedy do swojej flagi użyli barwy pomidorów i bazylii.
Hm. Tam jeszcze jest biały, mozarella. Nie mam mozarelli, niestety. Nie doświadczę smaku całej kompozycji.
Tymczasem zmieniający pogodę, niosący deszcz, ciepły wiatr przyniósł mi z podbrzezińskich łąk aromat krów, mleka, obory.
Prawie to samo :)

4 komentarze:

  1. A w to suche i gorące lato bazylia udała się nad podziw :) Też zajadam z koktajlowymi - niebo... włoskie w gębie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomidorki koktajlowe z krzaczka - pyszności!

    OdpowiedzUsuń
  3. jeszcze prawdziwa olive z oliwek do tego. Ja tak moge cale lato

    OdpowiedzUsuń
  4. jeszcze prawdziwa olive z oliwek do tego. Ja tak moge cale lato

    OdpowiedzUsuń