Trudno uwierzyć, że już wrzesień.
Jest upalnie, jak w środku lata, i absurdalnie brzmi moje polecenie, żeby Maniuś przygotował sobie szkolny plecak na jutro.
- Trampki spakuj - przypominam.
Wysyłam go do szkoły oczywiście rowerem, choć jest tak rozleniwiony, że strasznie mu się nie chce. Tak z rana. Ledwo wypije kakao, już na rower. Kto to słyszał.
Bunio kuśtyka o kulach, szczęśliwiec, ma wolne do piątku. I tak jeszcze nie przyszły do szkoły jego darmowe podręczniki. Kazałam mu się dokształcić w dowolnie wybranej dziedzinie wiedzy i zajęłam komputer.
Odgrzebałam porzuconą na wakacje robotę. Jest, leży, sama się nie zrobiła. Jedziemy.
Świat jest.
Gdzie te wakacje uciekły? Niedawno się zaczęły przecież. Leci ten czas niesamowicie...
OdpowiedzUsuńPoczytałam sobie wstecz :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla naprawionego Bebunia i rozleniwionego Maniusia :)