Trzeba się wziąć w garść.
Zjeść dobre śniadanie. Jeśli nie bardzo ma się ochotę na jedzenie, trzeba się trochę postarać: pomidorek, jajecznica, świeży chleb.
Syny po szkółce pływania, wieczorem, wtranżalają, aż miło. Wielkie buły z ziarenkami, a na deser po dwie michy płatków kukurydzianych ze świeżo udojonym mlekiem. Trudno uwierzyć, że potrafią tyle zmieścić.
Potem trzeba ustalić plan działania. Bo jak się tak miota człowiek, to tu, to tam, a wszędzie mnóstwo roboty, to, owszem, nabiega się, urobi, a nic nie widać.
Więc trzeba zrobić coś, co widać.
Najbardziej bez sensu jest obiad, bo zaraz znika.
Ale zjedzenie dobrego obiadu przynosi dobre myśli.
Spokojnie.
Okna umyję po niedzieli, nic się nie stanie.
Prawda?
Prawda. Moje dni też ostatnio mijały na miotaniu się. I masz racje, szag człowieka trafia, jak coś robi, a nie widać efektów. Okna możemy umyć razem, też mam taki niecny plan. Skupmy sie teraz na weekendowym nic nierobieniu. Od poniedziałku znów sie zacznie !
OdpowiedzUsuń